Budzik zadzwonił dokładnie o 6:30 nie ominęło się oczywiście od
drzemki, która działałaby pewnie do czasu aż nie wyłączyłabym budzika i
stwierdziła że dzisiaj nie pójdę do szkoły. Tak, zdarzało mi się to bardzo
często. Już nawet nie ukrywam tego przed rodzicami. Mama mi nic nie zrobi, bo
co ona może? Wydrze się? Da jakąś karę? Nawet jeśli to jaką? Telefonu ode mnie
nie wyciągnie, a jeśli mi zabroni wychodzić z domu to i tak wyjdę. Mam ją
gdzieś...Tata jest zapracowany, i za bardzo się mną nie interesuje, co jest
wielkim plusem. Nie rozumiem jak niektórzy narzekają że rodzice mają ich w
dupie i że poświęcają się tylko pracy. Mi to za bardzo nie przeszkadza. Może
jak miałam 10 lat to chciałam żeby pojechali gdzieś ze mną w weekend, albo po
prostu normalnie porozmawiali. Ale teraz? Kto by jeździł z rodzicami? Nawet
jakby zaproponowali jakąś wycieczkę to bym się nie zgodziła! Jednym słowem
rodzice są mi potrzebni tylko po to żebym miała za co żyć. Nie żebym wyszła na
jakąś pustą dziewczynę której zależy tylko na pieniądzach! Wcale tak nie jest!
Tylko wszyscy mówią tyle o tej miłości rodzicielskiej, jakby to była jakieś
bardzo potrzebne? Po prostu życie nauczyło mnie tego iż jeśli czegoś nie ma, to
po co tego na siłę szukać? Rodziców to mam już dość i jak tylko będę
pełnoletnia to wyprowadzę się od nich raz na zawsze! Nawet nie wiem czy zauważą
czyjś brak? Mam dość jak niby przemęczeni wracają z pracy... czego oni niby
oczekują? Litości? I żeby załagodzić zmęczenie siadają razem na tarasie pijąc
piwo, dwa, trzy... A potem widzę ich pijane twarze, albo słyszę głośne rozmowy.
A jeszcze nikt nie wie jacy oni naprawdę są... Zawsze udają przed kimś
wzorowych rodziców, których ja tak naprawdę nigdy nie miałam . No ale
powracając do tego nieszczęsnego budzika... po czterech pięciominutowych
drzemkach, chcąc włączyć jeszcze piątą, coś opętało mojego iPhona który nie
reagował ani na naciśnięcie "DRZEMKA" ani na "OK"
którym można było wyłączyć budzik. Dopiero po paru minutach
urządzenie sie w cudowny sposób naprawiło, a ja przez dość długi sygnał budzika
który szumiał jeszcze w mojej głowie i tak bym nie usnęła. Ale na wagary i tak
postanowiłam pójść. Wysłałam tylko sms'a do Joego i Alice że dzisiaj mamy
"wolne" czego Alice oczywiście nie popiera, ale i tak nie pójdzie do
szkoły. Tylko jak się domyślam na jakąś imprezę. A Joe to tak naprawdę nie musi
robić wagarów, bo on już do szkoły nie chodzi. Niektórzy myślą że nie może być
fajnej imprezy w ciągu dnia, tylko w nocy. Ja tego nie popieram, może
w jakiś małych miasteczkach tak, ale w LA na pewno NIE! Tu roi się od takich
klubów gdzie i w dzień i w nocy można się dobrze bawić.
Wzięłam do ręki ubrania i weszłam do wcześniej wymienionego
pomieszczenia. Ubrałam na siebie czarny stanik, szorty z
motywem amerykańskiej flagi i białą
prześwitującą koszulę. włosy postanowiłam spiąć w wysokiego niestarannego
koka. Oczy podkreśliłam czarą kredka i pogrubiłam rzęsy tuszem. Do brązowej torebki włożyłam
iPhona, portfel i gumę do żucia. Na koniec założyłam jeszcze lity
z ćwiekami. i wyszłam z domu który oczywiście miałam zamknąć, ale
zapomniałam że siedzą w nim dwie pokraki, o których istnieniu przypomniał mi
jeden z nich wychodząc w tym samym czasie co ja. Uśmiechnął się do mnie lekko,
czego ja nie chciałam odwzajemnić, lecz z niewyjaśnionych powodów uśmiech sam
pojawił się na mojej twarzy. Chłopak lekko się zdziwił moim zachowaniem, ale
widać było że ten mój malutki gest bardzo go ucieszył. Może byłam dla nich zbyt
wredna? No bo przecież to tez ludzie, a to ze sa sławni to tylko przez ich
wielkie szczęście lub nieszczęście. A tam teraz nie będę się zastanawiać nad
takimi pierdołami. Będę miała ich jeszcze dosyć.. Bo moja mama kazała, tak
kazała, nie zapytała się czy mam ochotę i czy nie mam czegoś w planach tylko
kazała mi jutro pokazać trochę LA gwiazdeczką. Popatrzyłam na zegarek i było
już 40 po 7! Muszę się pośpieszyć bo za pięc minut mam autobus! Joe i Alice pewnie
już czekają na przystanku. Ale biegła to ja nie będę! Na pewno nie w tych
butach. Na przystanek nie mam znowu tak daleko.
-Ja pierdole! -krzyknął Joe zabierając mi całą kołdrę, dopiero po
chwili zorientowałam sie co się dzieję, powolnym krokiem zwlekłam się z łożka
podchodząc pod mój ciągle dzwoniący telefon, który w tej chwili był dla mojej
głowy jak młot pneumatyczny dla kamienia. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam
czerwoną słuchawkę. Kierowałam się w stronę łóżka kiedy telefon zaczął znowu
dzwonić. "Mama" przeczytałam na wyświetlaczu, nie chciałam słuchać
kazań i narażać mojej skacowanej głowy na jeszcze większe cierpienia więc
oczywiście odrzuciłam połączenie i wyciszyłam telefon. Tym razem bez żadnych
"niespodzianek" doszłam do łóżka na które dosłownie padłam, co się
okazało niezbyt dobrym pomysłem, gdyż przyrżnęłam o szafkę nocną co spowodowało
podwójne, ba potrójne nasilenie bólu głowy. Po chwili zaczął dzwonić telefon
Joego, jak się okazało dzwoniła moja mama. Joe podobnie jak ja odrzucał połączenia,
aż w końcu wyciągnął baterię, pfff... mógł go wyciszyć, albo wyłączyć, no cóż,
każdy ma swoje sposoby. Ehhh… nie wiem co się ze mną dzieje, ale może to wina
mojego kaca, ale postanowiłam odebrać telefon, który oczywiście cały czas
dzwonił.
-Co? –powiedziałam do telefonu
-Demi! Gdzie ty do cholery jesteś?! Masz natychmiast przyjść do
domu! I to nie są żarty ale jak nie wrócisz za piętnaście minut to możesz się
już więcej w domu nie pojawiać. Tylko ciekawe jak się utrzymasz, bo zanim
znajdziesz prace to trochę czasu minie. –powiedziała rozłączając się.
-Pff… piętnaście minut… tsa… jasne, może jeszcze frytki do tego?
-No czego ty chcesz! –krzyknęłam odbierając już drugi raz telefon, jak się domyślacie
dzwoniła moja mama.
-Chciałam ci przypomniec że masz dzisiaj pokazać chłopakom miasto
i pamiętaj piętnaście minut. Rozumiem że specjalnie ci się nie śpieszy i że nie
będziesz na czas, ale radziłabym ci zrobić wyjątek i ruszyć ten twój
rozpieszczony tyłek, bo przez ciebie twój ojciec stracił umowę i jest to w połowie
twoja wina, bo przez twoje humorki musiał opuszczac spotkania! A uwierz że tak
złego nastroju to on nigdy nie miał! –krzyknęła do telefonu i rozłączyła się.
No nie tylko ojciec ma dzisiaj zły humor. I nie chodzi tu o mnie tylko o matkę!
No to zaczyna się piekło. Tym razem przeholowałam, miarka się przebrała a
pisaek się rozsypał. Będą kłopoty. A przeciez Joe mi cały czas powtarzał że
mogę rządzić rozdziałami, że mi gówno zrobią. Właściwie to teraz nie jest
powiedziane co mi zrobią, ale czuję okropnie, mimo iż mam ich głęboko w du*ie to
zdaję sobie z tego sprawę że nie powinnam ich tak traktować, i mimo iż ich
zainteresowanie mną jest bliskie liczbie zero to przynajmniej w małym stopniu
się o mnie martwili. No ale cóż nie będę się tak strasznie nimi przejmować. W
końcu muszę dojechac w piętnaście minut do domu. A nawet nie wiem do jakiego
hotelu Joe mnie przyprowadził, no własnie musze jeszcze zapłacić za hotel,
wygramolic Joe’go z łóżka i znaleźć pokój Alice. Dlaczego to wszystko teraz
spadło na mnie? Przeciez ja dałam tylko pomysł wagarów, mogliśmy iśc na lody,
albo do parku jak normalni nastolatkowie ale musieliśmy oczywiście przekroczyć
tą cienka granicę. Ale oczywiście baty ja będę zbierać.
oj, ja nie wiem co sobie myślałam
zaczynajac tego bloga,
mój pomysł był bardzo wybrakowany,
a talent... eh... jak zawsze :(
no ale się nie poddaję i może kiedyś
będę pisała bardzo dobrze?
hahahaha, no w to mi ciężko uwierzyć,
lecz cuda się zdążają tak jak w <the undefeated>
ej, ja wiem że zachowanie tej Demi jest zupełnie inne niż tej demi z prologu
i pierwszego rozdziału,
ale pomyślałam sobie że mam już dośc tej całej słodkości,
miłości, szczęścia i tej grzeczności,
wiem że Demi wyszła tu bardziej na rozpieszczoną niż na tą "zagubioną"
wiecie, chciałam opisać ten bunt, no bo to jest przeciez broń na brak miłości
której Demi brakuje, no ale wyszło jak wyszło.
I jak zawsze (wiem że to pisze pod każdym rozdziałem,
ale macie za dobre serduszka i wy mi tego nie piszecie w komentarzach)
więc żeby nie bylo że jest super rozdział piszę następujące zdanie:
nie jestem zadowolona z tego rozdziału! nie podoba mi się bardziej niż ten pierwszy
a myślałam że gorzej byc nie może.
mam nadzieję że napisze trzeci rozdział uśmiechnę się do monitora
i pomyślę Ewa, to jest świetne, publikujesz!
no ale w to szczerze wątpię, tak nie publikuję tych rozdziałów od razu jak napiszę
bo czasami myślę ze naiszę coś lepszego ale mi to ne wychodzi :(
łoooo.... ale się rozpisałam , no to was zanudziłam...
nie żdziwię się jesli ktoś usnął czytając to. c
Jedno słowo : zajebiste ! a to co napisałaś pod to bzdury więcej dobrej samooceny
OdpowiedzUsuńTO JESTEŚ PSYCHICZNA CZY JAK!!! TEN ROZDZIAŁ JEST ZAAAJEBISTY! I nawet nie próbuj go zawieszać! Bo bd z tobą baaardzo źle!!!
OdpowiedzUsuńSelcia<3
Podoba mi się ; ) Ale zrób tak żeby Demi była z Zaynem ; )
OdpowiedzUsuń